BezpiecznaCiaza112023

ciężki poród- dla chcących się wygadać...nie wskaz

12 lata 4 miesiąc temu #262437 przez sylka
Trzymam kciuki za to, aby wszystko ułozyło się pomyslnie i Adaś wyrósł na zdrowego, wesołego chłopca :kiss:

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262470 przez luska
Tygrysico strasznie sie nacierpiałas a twoje odczucia po porodzie na sali z tymi matkami musiały byc czyms koszmarnym :( Straszny nie takt lekarz , ze wogol wyladowalas na takie sali.Ja po czyms takim zostalam odrazu skierowana na patologie ciaży, bo niestety moj porod był prawie idetyczny jak twoj :( z tym , ze jego z dzieciem nie wrocilam do domu........nigdy .widziala je tylko z tymi rurkami wkłociami :( :( :(
ale najwazniejsze , ze ty jestes w domu z Adasiem , że wzglednie jest oki a i napewno nabiezesz w koncu pewnosci , ze jednak wszytko jest na 100% dobrze :)

Ale , ze ten porod był taki nie znaczy , ze kolejne tez musza byc traumatyczne i z takim finalem .Fakt moj drugi porod ze wzgleduna przeszłosc skonczył sie cieciem , ale Aurelka juz urodziła sie niespodziewanie sn i to bylo najcudowniejsze uczucie na swiecie .Majac porownanie medzi tymi trzema porodami jestem w stanie powiedziec , ze jednak porod silami natury moze byc jednym z najwspanialszych przezyc w życiu

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu - 12 lata 4 miesiąc temu #262536 przez ifka
Tygrysico bardzo się ciesze,że Adaś jest już z Wami mocno trzymam kciukasy,żeby wszystko jak najszybciej wróciło do normy ze zdrówkiem :kiss: :kiss: .Na moją Lenkę też mówili niemowlak z przeszłością...irytujące to jest fakt :dry: .Też mam zal do lekarzy,bo calą ciążę źle zniosłam i ja i Lenka a jak coś się zaczęło dziać za wczesnie,to nikt nawet USG nie zrobił.Po czym jak się urodziła,to usłyszalam nie widząc jej jeszcze: "o jejku jaka krótka pępowinka" a za chwilę: " o matko, ona jest owinięta, sinieje".No na litość boską pomyślałam:co Wy mowicie, przeciez po tych wszystkich przejściach wszystko musi być dobrze!!!Łzy płynęły mi z oczu a Lenkę dosłownie na kilka sekund połozyli na mnie i po chwili zabrali.Nie słyszałam jak płacze,tylko ledwo kwiliła.Zabrali ja szybko z sali.Podszedł do nas lekarz i słyszymy:"z Państwa coreczką nie jest najlepiej, ma problem z oddychaniem".Chwila szczęścia trwała bardzo krótko....miało być wszystko dobrze. Po jakimś czasie ten sam lekarz powiadomił nas,że powoli zaczyna sama oddychać.Jak doszłam do siebie poszłam ją zobaczyć z rurkami i całym tym "osprzętem".Leżała tam skulona i taka malutka.Miała wielkiego krwiaka na całej prawej stronie główki.Kazali cierpliwie czekać na poprawę,to...czekaliśmy,czekałam.I tak w szpitalu spędziłysmy 2 tyg.Ktoś by powiedział,że nie dużo, ale kiedy widziałam mamy wychodzące z maleństwami po 4 dniach,to było dla mnie bardzo długo.Bo leżałam cały ten czas na zwykłej sali.Przerobiłyśmy brak pokarmu, ogromną żółtaczkę, spadek wagi, i 3 krotne załamanie z ogromną ilością łez.Nareszcie nadszedł ten dzień, wróciłyśmy do domku i tak niedługo Lenka skończy 11 m-cy :) :kiss: :kiss: .A w wypisie moim ...no cóż...napisano:przedwczesne peknięcie pęcherza płodowego.JAko powód podali zakażenie.Później dali mi do zrozumienia,że to z mojej winy,bo często się badałam i miałam np.usg dopochwowe.I "jakoś" jak to określili mogło dojść do przedostania się bakterii.A kiedy pobrali wymaz do badania,to żadnych bakterii nie wykryli..Pozostawiam to bez komentarza.A pojechałam na izbę tydz. wczesniej i mówiłam,że mnie podbrzusze okresowob oli i plecy okropnie, ale zrobiono mi usg i ktg i stwierdzono,że ok.

I na koniec:sam poród znaczy skurcze parte były do przejścia i rodzenie łożyska i szycie.Najgorsza byla dla mnie "faza środkowa" porodu, bole z pleców, jakies chodzenie czy siedzenie w wannie z wodą to przereklamowana historia dla mnie.Mi np. najwygodniej było w siadzie skrzyznym :) .

Póki co, po tym wszystkim nie myslę o 2 dzieciaczku,Może kiedyś mi się odmieni,ale na razie zdania nie zmienie.
Pozdrawiamy Twoją rodzinkę i wytrwałości zyczymy Tygrysico :kiss: :kiss:


[/url]

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262669 przez carolin1
Tygrysico bardzo dobrze, że się wygadałaś. Źle natomiast, że tak to się potoczyło. Wierzę jednak że wszystko będzie dobrze z Adasiem. Ja podobnie nie wspominam dobrze mojego porodu. Ból tak jak piszesz okropny. Ja również po 8 godzinach okropnych skurczy krzyczałam, że chcę cc że już umieram i na szczęście lekarz, kótry mial dyżur zbadał mnie po raz kolejny i stwierdził że robimy cc bo dziecko na wyprostowana główkę i nie przejdzie przez kanał. Dzięki temu moja córcia dostała w skali apgar 10/10/10. W przeciwnym razie bez cc nie wiem co by się stało. Wiem napewno że przy drugim dziecku będę miała wybór czy chcę sn czy cc i wybiorę cc.
Trzymam kciuki za Adasia :)

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262711 przez strutykot
Witam ,trafiłam tu przypadkiem i powiem szczerze, że bardzo sie cieszę. Od mojego porodu minęło juz ponad 4 miesiące,ale nadal na samą myśl o tych wszystkich przezyciach chce mi się płakac. Rodziłam w Warszawie, to moja pierwsza ciąża, która do 24 tygodnia była ciążą idealna, książkową. Cieszyłam sie jak dziecko. Jednak moje szczęście nie trwało długo, ponieważ okazało się, że mam cukrzyce ciężarnych , rwę kulszowa i co najgorsze- problemy z łożyskiem. W ciążąy krwawiłam 3 razy. Pierwsze krwawienie było zaskoczeniem- pędem ruszyłam do mojego gina, który również nie spodziewał sie takiego obrotu spraw. Krwawienie szybko przeszło, lekarz kazał się oszczędzac, dużo odpoczywac i leżeć. Przy drugim krwawieniu trafiłam do szpitala. Potrzymali mnie kilka dni, faszerując róznymi specyfikami, sterydami itp. Po kilku dniach wyszłam do domu. Jak się okazało nie na długo. W nocy miałam bardzo obfite krwawienie, wezwalismy z mężem karetkę. Drżałam martwiąc się o mojego maluszka- nie czułam jego ruchów. Myślałam, że to już koniec. W szpitalu zrobili ktg- usłyszałam jego serduszko. Uff, poczułam ulge. znów faszerowali mnie prochami, po których czułam się fatalnie. Całą noc przeleżałam podłączona pod ktg, było cholernie niewygodnie, ale przynajmniej słyszałam, ze z małym wszystko ok. Rano przenieśli mnie na patologię, nie zdążyłam rozpakowac swojej torby...znów krwawienie. Znów prochy. Na badaniu usłyszałam, że łożysko jest w złym stanie i byc może będzie konieczność wycięcia mi macicy. Załamałam się :( Chciałam juz urodzic i mieć to wszystko za sobą. Myslałam, że to wszystko mi sie śni. nie wierzyłam, że przytrafiło sie to właśnie mnie. Pare dni później miałam straszne bóle w dole brzucha, ale faszerowali mnie nospa i jakimś gównem, po którym znów czułam się tragicznie. Na ktg widac było wyraxne skurcze, ale lekarze stwierdzili, że jeszcze poczekamy z cesarką. O 1 w nocy odeszły mi wody płodowe, lekarz stwierdził, że może spróbujemy urodzic sn i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Natomiast polożna przekonywała, że na pewno zrobią mi cesarkę, tylko trzeba czekać do rana, bo nie maja odpowiedniego zespołu lekarzy i nie chca ryzykowac. Skurcze byłhy co raz silniejsze. Męzcyłam się z nimi do 9 rano. O 9: 40 miałam zrobiona cesarke(35 tydzień ciąży), ze względu na mój stan zdrowia- w pełnej narkozie, przetaczali mi krew, synek podobno zapłakał razi i zamilkł, był reanimowany. Równiez stweirdzili zamartwicę, miał problemy z oddychaniem, słabo punktowany w skali Apgar. Na sali pooperacyjnej czułam sie fatalnie- oakzało sie, że był problem z wyjęciem synka, więc rozciągali mnie hakami. czułam okropny ból fizyczny. Nie przyszedł do mnie lekarz, nie wiedziałam nic o stanie zdrowia synka, ba ja wogóle nie wiedziałam, czy moje dziecko zyje. Połozne pytane przeze mnie odpowiadały tylko " nie możemy udzielac żadnych informacji, trzeba czekać na obchód' poparu godzinach "zdychania" zauważyłam w drzwiach swoją teściowa, pamiętam tylko, że zapytałam, czy Franek ma włoski i czy nie wycięli mi macicy... Zobaczyłam łzy w jej oczach, ale przynajmniej powiedziała, że synus żyje. Byłam tak obolała i wyczerpana, że odwróciłam głowę i zasnęłam. Po jakimś czasie przyszła jakaś kobieta z papierkiem w reku. Jak sięokazało była to zgoda na przewiezienie mojego dziecka karetka na OIOM do specjalisztycznego szpitala. nie wiedziałam nic, więc zapytałam co sie wogóle dzieje??? Okazało się, że mój synek był podłączony do specjalnej aparatury, która za niego oddychała. Byłam w szoku. Podpisałam paier, nie widziałam Franka, byłam załamana. Do bólu fizycznego doszedł jeszcze ból psychiczny. Mój synek po ki co ma sie dobrze. resztę historii napisze Wam jutro, bo właśnie Franek sie budzi :) To co Wam tu napisałam to pikus. to co sie dzialo później- to dopiero szok :( Także do jutra moje kochane. Wszystkiego dobrego :)

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262726 przez natmur11
tygrysica, jakbym czytała o swoim porodzie. Z tym że ja jestem po porodzie kleszczowym, na szczęście mnie nie rozcinali a z niunia wszystko ok. Ale główkę miała długi czas zniekształconą, a po porodzie reanimacja:/

ale ten sam scenariusz, gaz rozweselający który mnie zamulił, spadający puls mój i dziecka, masa lekarzy, kleszcze:/

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262735 przez sylka
Wspólczuje Wam przeżyć :(. Również rodziłam SN z tym że komplikacje miałam przed porodem, ale to zupełnie inna bajka. Poród dzięki BOgu szczęśliwie i zakończony i szybki. Zawsze, gdy ktoś mnie pytał w ciąży dlaczego nie boję się bólu a przebiegu porodu odpowiadała. Bo boleć bedzie zapewne jak chol... a że nie rodziłam to nie znam natężenia, ale spodziewam się okropnego bólu. To jakoś przeżyję, dam radę. Boję się powikłań zemną i z dzieckiem, bo na to nie mam wpływu. Ból zniosę, wykrzyczę a w czasie komplikacji nic nie zrobię.

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262741 przez Marysia27
Coś okropnego, ból, strach, reanimacja :(
dziękuję Bogu, że mimo ciężkiego porodu, obyło się bez komplikacji!

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #262850 przez tygrysica
cieszę się, że wątek przyjęty został tak dobrze. Piszcie dziewczyny, bo trzeba się wygadać, a innym czytanie o podobnych przeżyciach też pomaga. Jak ja czytam Wasze historie to czasem mi włosy stają dęba, ale często rośnie nadzieja, że będzie lepiej.
Dzieląc się takimi wspomnieniami możemy się nie tylko wykrzyczeć, ale też od nich troche odseparować, nabrać dystansu- to pomaga.

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #264390 przez strutykot
witajcie moje Drogie. Troszke mnie nie było, ale rozumiecie- gorączka przedświąteczna itp. opiszę Wam dalsza część moich "przygód". Otóz kiedy mój synek został przewieziony do szpitala specjalistycznego, ja zostałam sama :( nie potrafiłam sobie z tym poradzic. nikt nie był w stanie przetłumaczyć mi, że lada moment Go zobaczę i wszystko będzie dobrze. Na prawdę nie życzę najwiekszemu wrogowi emocji, które mi wtedy towarzyszyły. Na domiar zlego mądre osóbki ze szpitala połozyły mnie na sali poporodowej razem z zadowoloną, szczęsliwą mamusia, ktora jak sie później okazało nie potrafiła okazac choć odrobine empatii. Cały czas opowiadała, jakie to jej córcia robi postepy, a jaka słodka, cudowna i jaka to ona jest szczęśliwa. Łzy płynęly mi po policzkach, bo ja nawet na sekundke nie zobaczyłam swojej pociechy. było mi przykro. A najgorsze było to, jak położne i pielęgniareczki wchodziy do pokoju i z uśmiechem na ustach mówiły: dzień dobry mamusie, zapraszamy dzieciaczki do kapania, na szepienia itp. Zero wyczucia. Dzięki Bogu wypisali mnie z tegho okropnego miejsca szybko, więc mogłam pędem udac sie do szpitala do synka. czytając później wypis, okazało się, że wielu badan, które robi sie w pierwszych minutach i godzinach życia dziecka nie zrobiono, a to z powodu braku aparatury lub jej awarii. Porażka. Malo tego, na oddziale OIOM lekarz powiedział mi , że cesarka wykonana była w ostatniej chwili. pare minut później i nie wiadomo co by było. Powiedział, że lekarze powinni zrobic cesarkę od razu, gdy odeszły mi wody płodowe czyli ok. 1 wnocy, nie powinni czekac do 9 rano. Jedyny pozytywny aspekt w tym wszystkim co przeżyłam jest taki, że wiem, że mój mąż zrobił kawał dobrej roboty. Dziś już wiem, że mogę na niego liczyć i będzie mnie zawsze wspierał ib trwał przy mnie. Dzis Franek ma prawie 5 miesięcy, jest ok, ale zawdzięczamy to tylko i wyłącznie świetnym specjalistom ze szpitala na Litewskiej w Warszawie. chciałabym, aby w przyszłości mój synek miał rodzeństwo, ale juz dzis wiem, że ze względu na te traumatyczne przeżycia będzie to trudne do zrealizowania. :( Macie racje, ból fizyczny bólem fizycznym, da się ;przeżyć, najgorsza jest niepewność. Dzieki Bogu wszystko skończyło sie dobrze :)Dlatego apeluję o mądrośc i rozwagę do naszych lekarzy!!!

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #264427 przez motylek85
Kochane, to straszne co piszecie bo tak jak któraś napisała, całą ciążę można przechodzić super a komplikacje zaczynają się przy porodzie... ja opiszę może swój poród, który odbył się tak jak się odbył tylko dzięki akurat temu lekarzowi na którego trafiłam i chwała mu za to! Skurcze zaczęły się już w poniedziałek o 17 ale były słabe i co 10 min więc spokojnie czekałam na rozwój wypadków i tak dopiero o 6 rano zabraliśmy się do szpitala bo były już co 5min a, ze mamy kawałek drogi do miasta to wolałam już nie czekać dłużej. Na izbie przyjęć badanie i 2cm rozwarcia, masaż szyjki (nie taki straszny jak niektóre opisują) i już 3cm rozwarcia, decyzją, że ląduję na porodówce. Cały czas był przy mnie mój mąż. Z racji tego, że przyjechałam rano to miałam przez cały poród "świeżego" lekarza tzn właśnie po zmianie dyżuru. Długo męczyłam się żeby rozwarcie szło, tzn bujałam na piłce, kucałam, chodziłam, leżałam ale to wszystko to wspominam ok. kolejna wizyta lekarza i pytanie o kroplówkę na przyspieszenie, odmówiłam bo rozwarcie szło (już 4cm) a nie bolało mocno i nawet lekarz się zaśmiał, że chciałby więcej takich pacjentek co nie chcą kroplówek a poród tak sam ładnie postępuje. Najgorszy ból zaczął się jak lekarz przebił mi pęcherz płodowy bo wody same nie chciały odejść. Od tej pory skurcze były nie do zniesienia. Wgryzałam się w poręcz łóżka a mąż podejrzewam, że miał aż siną rękę od mojego ściskania i też darłam się jak oparzona ale nie dało się nie krzyczeć. Lekarz po badaniu stwierdził, że rozwarcie już na 9cm to mogę rodzić i pierwsze próby parcia ale nic nie szło. kolejne badanie i stwierdził, że dziecko ma pod złym kątem główkę i, że na pewno sama nie urodzę. Spytał tylko czy decyduję się na cc. Ja już chciałam mieć to wszystko jak najszybciej za sobą i od razu się zgodziłam. Wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że wszystko mogło się potoczyć inaczej, że gdyby nie jego szybka reakcja to z małym mogłoby być źle, mógłby utknąć w kanale z mocno przekrzywioną główką... nie chcę myśleć co mogłoby się jeszcze stać. Jak już pisałam, trafiłam na ogarniętego lekarza, który nie czekał do krytycznego momentu a szybko działał. Znieczulenie miałam robione w kręgosłup i to w czasie trwania skurczu co może wpłynęło na to, że do dziś dnia odczuwam bóle w kręgosłupie i nie mogę np długo się schylać czy dźwigać coś cięższego ale nie żałuję swojej i lekarza decyzji. Dzięki niej mam dziś zdrowego, ślicznego i bardzo wesołego prawie rocznego synka:) do dziś się też śmieję, że przeżyłam przy jednym dziecku dwa porody i ten sn i cc;) ominęło mnie tylko "wypchnięcie" dziecka swoimi siłami:)

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #264440 przez tygrysica
najgorsze w tych opowieściach to niemoc i brak wiedzy. Człowiek sam nie wie czy to w końcu lekarze zawinili czy nic sie nie dało lepiej zrobić...To też ludzie, ale dla zaniedbań zero tolerancji. Brak badań, zwlekanie z cc czy brak empatii to coś z czym nigdy nie wolno sie godzic i trzeba wytykać jako błędy. Współczuję Wam również, bo jednak takich emocji nigdy sie nie zapomina.
Ja kiedys nie wierzyłam jak mi mówiono, że aż tak może "odwalić" na punkcie dziecka. Fakt, niektóre koleżanki miały inny problem- nie od razu poczuły instynkt macierzyński. Natomiast pewnie przez tą rozłąkę u mnie instynkt i bezgraniczna miłość pojawiły sie natychmiast i do tej pory jak na niego patrzę potrafie się rozryczeć...
Jedno jest pewne- takie doświadczenia wzmacniają i to bardzo i to jedyny pozytyw jaki możemy miec z takich "przygód".

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #264774 przez strutykot
Ja też jestem bardzo zwiazana z moim frankiem. nasza "rozłaka " trwała ponad 3 tygodnie. Niemalże koczowałam w szpitalu, w nocy budziłam sie co trzy godziny, żeby powalczyć troche z laktatorem. Początki były koszmarne. Wspomne tylko, że w szpitalu żadna z położnych i pielegniarek nie raczyła mnie poinstruowac co do odciągania pokarmu. tak więc "bawiłam" sie laktatorem i jakos poszło. Na OIOM-ie babeczki się śmiały, że właśnie przyjechała dojarka ;) Miałam bardzo duzo pokarmu i jak sie później okazało, m.in właśnie siara, a następnie mleczko pomogło Franiowi tak szybko sie pozbierać :) Wiem, że do końca życia instynktownie bedę nad nim czuwała i pilnowala by wszystkie złe rzeczy Go omijały :)

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #264783 przez strutykot
Wspomne jeszcze , że widok Frania na OIOM-ie bardzo mnie przeraził :( Było podobnie, pełno rurek, jakieś dziwne maszyny wokół iego, które co chwila piszczały wywołując tym u mnie niepokój. Rurki w nosku, stópki całe poranione od igieł. Później stopniowe odłaczanie od tych urządzeń. Mały leżał w specjalnej "kapsule", ktora mieszała czysty tlen z "naszym" powietrzem. Jak pierwszy raz Go zobaczyłam to serce mi stanęło, nie wiedziałam o co chodzi, ale jak usłyszałam informacje od lekarza, że Franek właśnie łapie swój pierwszy, samodzielny oddech to rozryczałam się i natychmiast chciałam go przytulić, pocałować :) Najpiękniejszy moment to ten, kiedy lekarze i pielęgniarki do Niego mówily, on nie reagował, a tylko słyszal mój głos- otwieral oczka. Cudowna chwila, która choc trochę zamazala te przykre wspomnienia. :)

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

12 lata 4 miesiąc temu #264799 przez natmur11
tygrysica ja dlugo plakalam na samo wspomienie. Do dzis mi sie to zdarzy. Niemoc jest najgorsza. Najgorsze u nas jest to ze o reanimacji corci dowiedzialam sie ze zdjecia pierwszego gdzie obok lezy jeszcze ta rurka do intubacji:/ wtedy p mi wszystko powiedzial. Podziwiam go jak stal przerazony patrzyl na to co sie dzieje jednoczesnie trzymajac mnie za reke i mowiac ze wszystko bedzie dobrze;(
Ja dlugo tez wyrzucalam sobie ze to byla moja wina, ze nie potrafilam nawet urodzic swojego dziecka.

Prosimy zaloguj się lub zarejestruj się na forum się, aby dołączyć do rozmowy.

Moderatorzy: kasiorailonanatmur11
Reklama

Bestsellery

  • Koszulka Regularna mama

    Regularna mama

  • Koszulka Brioko baby

    Brioko Baby

  • Dzienniczek ciąży

    Dzienniczek ciąży

  • Dzienniczek żywienia dziecka

    Dzienniczek żywienia

  • Dzienniczek żywienia maluszka

    Dzienniczek żywienia

Reklama

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2007-2024 ZapytajPolozna.pl